Mijam kwiaciarnie,dwie blisko siebie,które emanują wystrojem jesiennym....tą porą która dla jednych jest melancholią,a dla innych czasem depresyjnego rozdarcia.....
Osobiście lubię jesień....tą z szelestem liści pod nogami,i tą z deszczowymi smugami na szybach,z wieczorami przy książce i marzeniu o kominku ,pod kocykiem w wyciszeniu,bez rozdarcia,bez zabiegania.....i te jesienne spacery Cytadelą,też lubię....po prostu.
Zresztą odwiedzam ją o każdej porze roku, jak większość miastowych ,stęsknionych chwili oderwania od pośpiesznej codzienności.
.....a jednak po nas coś zostanie.....choćby te chwile,które jak kęsy czasu złapane w obiektywie,które po prostu są,chociaż czasem mało udolne,mało docenione,mało zauważalne...
Zresztą odwiedzam ją o każdej porze roku, jak większość miastowych ,stęsknionych chwili oderwania od pośpiesznej codzienności.
Ale czy tak naprawdę można pokochać ciszę.....czy ja ją,czy ona bardziej mnie.....?
......są miejsca , jak rozmowy stale niedokończone,które każą nam oderwać się od codziennego zabiegania,po to by po prostu pobyć:ze sobą,drugim człowiekiem,przyrodą,która po prostu tu na nas czeka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do dodawania własnych uwag po wypróbowaniu przepisu ;).